niedziela, 2 listopada 2014

Konkurs z magazynem Maszkety

Gdy ostatnio na fanpage'u pisałam Wam, że "to nie koniec".. nie żartowałam ;) Zapraszam na szybki konkurs!

Niedawno ukazał się drugi numer naszego Magazynu „Maszkety”, który jest dostępny dla wszystkich, w internecie - o tu. W związku z tym na wszystkich blogach autorek, które brały udział w przygotowaniu magazynu ogłaszamy mały konkurs, w którym będzie można wygrać egzemplarz pierwszego numeru Magazynu Maszkety, który udało nam się wydrukować dzięki dotacji uzyskanej z Urzędu Miasta w Chorzowie. 



Jeśli chcecie mieć swój wyjątkowy i osobisty egzemplarz Maszketów, nie ma nic prostszego (a pięknie wygląda w tym zestawieniu, prawda?). Zadaniem konkursowym jest opisanie swojej największej wpadki kuchennej. Może przypalił Wam się obiad, zapomnieliście dodać cukru do ciasta, beza się rozpłynęła..
Opis ma być krótki – maksymalnie 300 znaków (bez spacji) i zabawny, to nasze jedyne wymogi ;)
Odpowiedzi umieszczajcie w komentarzach, macie na to cały tydzień (2.11 - 9.11). Konkurs zamykam w następną niedzielę o 23:59. Postaram się wybrać najzabawniejszą odpowiedź, mam nadzieję, że będzie ich całe mnóstwo! O wynikach poinformuję Was na blogu i fanpage'u. Ze zwycięzcą skontaktujemy się mailowo, więc w komentarzu zostawcie swój adres e-mail.

Zapraszam do wspólnej zabawy i czytania magazynu! 

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, zapraszam do polubienia fanpage'a Maszketów.

P.S. Nagrodę wysyłamy wyłącznie na terenie Polski!

9 komentarzy:

  1. Piekłam biszkopt. Zawsze wychodzi, więc nawet nie zastanawiam się nad wykonywanymi czynnościami. Pewnego rozu mieszam składniki, a to wszystko jakoś nie wygląda za dobrze, zajęło mi dobre pół godziny odkrycie, że w masie na biszkopt nie ma ani grama mąki. Oczywiście nie wyszedł. A w dzieciństwie śmiałam się z Ani z Zielonego Wzgórza

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekłam ciasto ucierane z jagodami na pierwsze spotkanie moich rodziców z rodzicami mojej przyszłej bratowej. Wydawało mi się, że wyszło idealne. Po spotkaniu zadzwoniła do mnie mama z nowiną, że w cieście był zakalec. Na szczęście wszyscy pomyśleli, że to kawałki jabłek i nawet pochwalili połączenie jagód z jabłkami. To był mój jedyny w życiu zakalec. pilichola@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc nie lubię opowiadać o mojej największej wpadce, ale skoro mamy konkurs z taką świetną nagrodą...to czemu nie :)
    A więc...było to dawno dawno temu, jeszcze na początku mojej przygody z gotowaniem. Trzeba było zrobić coś szybkiego na obiad. Postanowiłam usmażyć placki z kurczaka. Wszystko było super, dopóki ich nie spróbowałam...Okazało się, że pomyliłam pojemnik z mąką ziemniaczaną z pojemnikiem, w którym był cukier puder... Placki oczywiście nie zostały zjedzone, a ja przekonałam się, że pośpiech nie jest dobrym doradcą w kuchni :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwa słowa: ciasto marchwiowe. Próbowałam różnych przepisów z komentarzami typu: „dzięks za pyshny pshepisik <3”, piekarników, gatunków marchwi, wypieku przy różnych fazach księżyca (czy pływy mają wpływ na pieczenie marchwi?), mantr, modlitw do Escoffiera i Child i nic. To znaczy zakalec.
    Widocznie bycie marchewkową boginią nie jest mi pisane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Popisowym ciastem mojej ś. p. Mamy był jabłecznik.
    Kiedyś, kiedy była chora, chciałam jej zrobić przyjemność i upiec go. Wiedziałam doskonale jak się go robi, bo zawsze piekłyśmy razem. Ciasto wyszło idealnie. Szkoda tylko, że zamiast cynamonu na jabłka, nasypałam pieprzu ziołowego... W końcu w słoiczkach wyglądał tak podobnie... :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku kariery w kuchni przygotowałam tort biszkoptowy. Przeczytałam, że warto dodać do ciasta nieco kisielu. Dałam go za dużo, o czym przekonałam się krojąc tort na urodzinach u przyszłych teściów. Zjedzenie go było naprawdę wyzwaniem, jednak teściowie zjedli całe kawałki. Ich pies nawet nie chciał ruszyć biszkoptu, wylizał samą śmietanę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój dramat dotyczył sernika. Sprawdzony przepis, wszystkie składniki w porządku. Czynności w odpowiedniej kolejności. Sernik wylądował w piekarniku, temperatura odpowiednia. Ustawiłam timer i wyszłam z kuchni. Po jakimś czasie zachodzę zerknąć jak się sprawy mają i... szok! Sernik wyszedł z foremki! Urósł tak bardzo, że wyszedł z foremki, a część oderwała się i spadła na dno piekarnika. Zgroza! Okazało się, że wzięłam za małą tortownicę. Poza tym do dziś nie wiem dlaczego tak mocno urósł, wcześniej się to nie zdarzało. Koniec końców sernik został pożarty w błyskawicznym tempie, a ja żałuję, że nie uwieczniłam tej "klęski urodzaju".

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. pokonkursowo bom gapa!

    Dnia pewnego postanowiłam upiec przepyszną drożdżówkę z czerwoną porzeczką i kruszonką. Jako, że była to pierwsza po latach drożdżówka, a może w ogóle pierwsza, chwyciłam za telefon i o przepis szybko się dopytałam, ale nie do końca, jak się niebawem okazało...
    Ciasto według przepisu zagniotłam, a gniotłam je długo i z uczuciem, tak jak ciasto drożdżowe lubi. Następnie niewiele myśląc lub może właśnie za wiele, wstawiłam ciasto wraz z pięknie prezentującymi się na nim czerwonymi porzeczkami do piekarnika i …zajęłam się kruszonką, gdyż wymyśliłam sobie, że kruszonka piecze się krócej i dodać ją trzeba tak w połowie pieczenia!
    Jak pomyślałam tak zrobiłam kruszonkę w połowie pieczenia na pięknie wyrośnięte ciasto dodałam i coś tam sobie robię, gdy nagle dochodzi do mnie huk „działa artylerii nadmorskiej” pędzę, więc do szybki piekarnika, albowiem stamtąd huk ów niewątpliwie nadszedł, a tam na wszystkich ściankach ciasto się rozpościera, ale o dziwo też i w foremce trochę pozostało zapadniętej drożdżówki z dziurą po środku i to pełną ciągle porzeczek i kruszonki roztopionej, więc niezrażona tym przykrym zdarzeniem dopiekłam zapadnięte ciasto i zapodałam rodzinie na stół.
    Zdziwienie było wielkie, że z wielką dziurą pełną czerwonej porzeczki i z kruszonką wklejoną w jej wnętrze drożdżówkę podałam. Widok nie był piękny, ale o dziwo drożdżówka wyśmienita i żałuję, że nie potrafię owego wybuchu powtórzyć, chociaż biorąc pod uwagę czyszczenie piekarnika, które z nim się łączy, może to i dobrze…

    Ania Leszczyńska, www.fabrykaczasuulotna.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...