sobota, 1 września 2012

Śliwki, śliweczki

W spiżarni stoi cały kosz najlepszych śliwek. Co gorsza, w przyszłym tygodniu wzbogacę się o kolejne kilogramy. Jakieś pomysły na to, jak można je spożytkować? Na moją małą rozpustę zapraszam już w poniedziałek..


Śliwka węgierka dotarła do nas (ja sama nazwa wskazuje) z Węgier. Dziwny kraj zarówno pod względem języka, jak i przysłów.
Złota myśl na dzisiaj: A lónak négy lába van, de megbotlik. czyli Koń ma cztery nogi, a jednak się potknie! Warto zapamiętać ;)

8 komentarzy:

  1. śliwek, śliweczek nigdy dość!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. W hurcie to powidła, albo kompot na zimę, a w detalu i tak wiesz najlepiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jagodo! Jak tu pięknie u Ciebie - cieszę się, że tu trafiłam!
    Zdjęcie śliwek przepiękne! U mnie też niedawno królowały, teraz ustąpiły miejsca jeżynom:)
    Pozdrawiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciasto drożdżowe z kruszonką forever, mogłabym tak przerabiać cale kilogramy śliwek :)
    Wpadnę tu zobaczyć co z nimi poczynisz!

    OdpowiedzUsuń
  5. to ktoś poza mną do Ciebie jeszcze mówi Jagoda?? myślałem, żem unikatowy

    OdpowiedzUsuń
  6. cały rok czekam na śliwki ;]

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...